środa, 1 lutego 2012

Drogowskazem po mózgu


Sądziliście, że protestując przeciw ACTA walczycie o swoją wolność? Jakże potwornie się mylicie!
Muszę przyznać: kiedy czytałem pierwszy raz Boya-Żeleńskiego "Moralnie obojętne" ubawiłem się niezwykle. 80 lat temu redemptorysta Pirożyński podjął się oceny literatury wg wzorca etyki katolickiej. W dziełku "Co czytać?" zjechał straszliwie kanon literacki człowieka XX wieku.

Jego zdaniem np. Anatol France to "zagorzały pacyfista" niezasługujący na uwagę.
Goethe - za młodu prowadził życie hulaszcze i rozpustne, opanował współczesne umysły i narobił wiele złego.
Balzac - bystry obserwator i genialny malarz życia, ale "w jego romansach brak głębszej myśli".
Czechow - niezdrowy, a często i cyniczny pisarz, wysoce niemoralne opowiadania.
Defoe (ten od Robinsona) - tendencja szlachetna, brak tylko pierwiastka nadprzyrodzonego.
Hasek (sympatyczny wojak Szwejk) - niewybredny pisarz czeski, "wsławił się ordynarną powieścią na temat zamętu w armii austrjackiej", ordynarny z powodu "dygresyj i wycieczek w stronę Kościoła".
Hugo - z jednej strony świetny dar narratorski i wnikliwość psychologiczna, ale z drugiej: "wylał stek kłamstw i bluźnierstw, skierowanych przeciwko Kościołowi, papieżowi, biskupom i wogóle duchowieństwu". Dlatego czytanie jego dzieł jest bardzo niebezpieczne.
Verne - dużo wyobraźni i pogodnego humoru, ale brak "wyższej idei, przedewszystkiem brak myśli o Bogu". I co nieco o Żeromskim: "utalentowany pisarz, mistrz słowa polskiego, entuzjasta, pragnący odegrać rolę nauczyciela narodu - rolę, do której nie dorósł. Niezrównoważony duchowo, opanowany przez wybujały erotyzm, pragnął pogodzić patrjotyzm z socjalizmem, Ewangelję z bluźnierstwem, samowyrzeczenie się z ustawicznym buntem przeciwko prawu Bożemu". Największym zaś grzechem pisarza Żeromskiego był fakt, że przeszedł na kalwinizm.
Prusa redemptorysta chwali za "zdrowe zasady moralne", ale gani za brak "nadprzyrodzonego pierwiastka".
Ojciec Pirożyński poleca katolickiemu czytelnikowi tylko te utwory, które "nie zawierają niestosowności", tj. wątków erotycznych i ateistycznych. Jedynie u Sienkiewicza, jako u tego który "wskazywał narodowi właściwą drogę" Pirożyński znajduje wartościowe treści: "Wczuł się jak nikt przed nim i nikt po nim w psychikę narodu polskiego i odkrył w niej dwa zasadnicze pierwiastki: przywiązanie do Kościoła katolickiego i miłość ojczyzny".
I tyle. Taką to mamy literaturę wg redemptorysty.
"Co czytać?" zostało wysoko ocenione przez katolickie media. Kościół nawet próbował wprowadzić wskazówki Pirożyńskiego jako podstawę do nauczania w gimnazjach!
Boy podsumował dziełko w swoim stylu: "Tak, ta idiotyczna i przez to pozornie niewinna książeczka spełnia doniosłe zadanie: dokumentuje poziom etyczny i umysłowy naszego kleru. Powinna stać się sygnałem alarmowym."
A dziś? Wydawałoby się bezsensowne, nikomu nie potrzebne dziełko, o której dawno świat zapomniał. Tymczasem... Myśl Mariana Pirożyńskiego żyje i może nadal wskazywać internautom właściwe ścieżki w tym zagmatwanym świecie. Można zapoznać się z nią: tutaj
"Choć dzieło to ujrzało światło dzienne w roku 1932" - czytamy we wstępie - "do dziś zadziwia swoją aktualnością i uniwersalnością. Księgę tę dajemy Ci do ręki (a w zasadzie do Twojej przeglądarki internetowej) z nadzieją, że podobnie jak na nas, wywrze ona na Tobie niezatarte wrażenie. Głęboko wierzymy, że docenisz ogrom pracy, jaki ten światły i skromny redemptorysta z Torunia włożył w przygotowanie tego swoistego drogowskazu dla nas wszystkich - ludzi, jak sam to określił, "niewyrobionych duchowo". To dzięki niemu możemy teraz zawczasu odrzucić ze wstrętem niejedną niemoralną i podstępną książkę zanim wyrządzi ona naszym duszom niepowetowane straty".
Prowokacja czy autentyk? Nieistotne. Ważne, że jest i może oświetlać drogi "niewyrobionych duchowo" internautów.
Pytacie: jaki ma to związek z ACTA? Ano taki, że wolność zdaniem redemptorysty i Kościoła, który reprezentuje, to nie jest jakieś tam owsiakowe "róbta co chceta". O nie! Z prawdziwej wolności korzystasz kiedy kierujesz się drogowskazami Świętego i Powszechnego Kościoła. Jeśli nie słuchasz tych wskazówek, stajesz się niewolnikiem swoich sprośnych i złowrogich instynktów. To jest nadal obowiązująca katolicka interpretacja wolności.
A zatem: na nic wam internet i jego nieograniczone zasoby, niestraszna ACTA, drogie internetowe owieczki. Chcecie być wolne, musicie się ograniczyć i stosować do rad swojego pasterza.
Brrr...Nie chciałbym żyć w świecie urządzonym przez Pirożyńskiego i jego kompanów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz